poniedziałek, 24 grudnia 2012

BOŻE NARODZENIE - KARÁCSONY

Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia (życzenia świąteczne złożyłem tu - link) małe tłumaczenie węgierskiego utworu:
 Jest to piosenka znanego zespołu węgierskiego "Omega" z ich pierwszej płyty "Trombitás Frédi és a rettenetes emberek" ("Trębacz Fredi i ci straszni ludzie") z 1968 roku, a jej tytuł to "Kiskarácsony, nagykarácsony" czyli "Małe Boże Narodzenie, duże Boże Narodzenie". Nie wiem czemu tak (pewnie kolega z teatru miał takie powiedzenie):


Kiskarácsony-nagykarácsony 
Puha a hó, mint az álom. 
Most mindenki máshogy szeret 
Fogd meg te is két kezemet. 

Małe Boże Narodzenie, duże Boże Narodzenie
śnieg jest miękki, niczym sen
teraz wszyscy się nawzajem miłują
weź i Ty mnie za ręce

Kiskarácsony-nagykarácsony 
Eljött éjjel havas szánon. 
Öszes feje, fáradt keze 
Elfelejtve ne legyenek. 

Małe Boże Narodzenie, duże Boże Narodzenie
Przybyło nocą na ośnieżonych saniach
Ma siwą głowę, spracowane dłonie
Nie zapominajmy o tym.

Kiskarácsony-nagykarácsony 
Béke legyen, csak ezt vágyom. 
Az emberek ne öljenek 
Neveljék a gyerekeket. 

Małe Boże Narodzenie, duże Boże Narodzenie
Niech będzie pokój, tylko tego życzę.
Niech ludzie nie zabijają,
niech wychowują swe dzieci

Kiskarácsony-nagykarácsony 
Eljött éjjel havas szánon. 
Puha a hó, mint az álom 
Kiskarácsony-nagykarácsony.

Małe Boże Narodzenie, duże Boże Narodzenie
Przybyło nocą na ośnieżonych saniach
śnieg jest miękki, niczym sen
Małe Boże Narodzenie, duże Boże Narodzenie

Tekst napisała Anna Adamis.

H_Piotr.

wtorek, 18 grudnia 2012

PORY ROKU - JESIEŃ

Wstawianie zdjęć jesieni jesienią jest mejnstrimowe, ale już jesieni zimą jest niecodzienne, a tym bardziej jesieni sprzed dwóch lat.


To nie jest park. To nie jest nawet żaden skwer. To moje podwórko w październiku.

No i kto wciąż nie lubi jesieni?

H_Piotr.

piątek, 2 listopada 2012

STARE MIASTO SAUTÉ

 Stare Miasto w Warszawie (zwane też Starówką) nie ma co tu kryć - jest małe, jak na tak wielkie miasto. I pomijam już fakt zniszczenia, odbudowy i odsłonięcia murów obronnych - jest po prostu znacznie mniejsze od Starych Miast Krakowa, Wrocławia, Poznania i wielu innych, często znacznie mniejszych od Warszawy miast. Nie jest oczywiście przez to mniej ciekawe, ale po prostu - zajmuje mniejszą powierzchnię. Przy zakładaniu miasta nie było planowane pod siedzibę biskupstwa itd.

Przez to (oraz przez świetne usytuowanie Warszawy, które spowodowało jej gwałtowny rozwój) zabudowa "wylała się" z niego dość wcześnie - Nową Warszawę założono już 100 lat po Starej. Krakowskie Przedmieście i Senatorska zapełniły się miejską zabudową na początku XVI wieku, a Nowy Świat i Żoliborz w wieku XVIII.

Przez to wszystko zupełnie nie umiemy sobie wyobrazić wyglądu Warszawy w średniowieczu. No bo jak to? Tuż za Bramą Krakowską polne drogi i zaledwie kilka domostw? Kamienice przy bocznych ulicach Warszawy (np. ul. Piwnej) nie trzypiętrowe, jak teraz, ale parterowe? Kamienice w rynku nie pięciopiętrowe, ale np. jednopiętrowe? Niektóre parcele puste? Dookoła ogrody warzywne i pola? Nie do wiary! Ale tak kiedyś musiało być. Takie były początki Warszawy.

Co więc możemy zrobić, aby pomóc swojej wyobraźni? Możemy pojechać do miasteczek, w których Stare Miasta wyglądają tak, jak setki lat temu. Na przykład do Rzepina.


Rzepin został założony mniej więcej wtedy, kiedy Warszawa, nad brzegiem małej rzeczki. Historia toczyła się jednak z dala od Rzepina aż do otwarcia w XIX wieku linii kolejowej Poznań-Berlin. Jednak rozwój miasta poszedł (jak to zwykle bywa) w kierunku dworca, zostawiając Stary Rzepin na uboczu.

Fosę otaczającą gród końcu zniwelowano i dziś rzepińska starówka prezentuje się, jak poniżej i powyżej:

Rzucik całości miasta Rzepin, które obecnie leży jedynie 4 godziny jazdy pociągiem od Warszawy. Ten pomarańczowy kwadracik w lewym górnym rogu to dworzec kolejowy, na którym zatrzymuje się "Berlin-Warszawa Express":

Ale jeśli komuś z szanownych czytelników w tym przykładzie przeszkadza późniejszy rozwój miasta (co prawda nie wokół, a obok Starówki) i brak murów obronnych, może wybrać się z Rzepina na północ, do Morynia:

Moryń to miasteczko, które właściwie nigdy nie wyrosło ze średniowiecznego założenia. Powyżej sama "Starówka", a poniżej widok na naprawdę CAŁE miasto:

 W Moryniu, jak widać, wciąż więcej ludzi mieszka wewnątrz murów obronnych, niż poza nimi:

Do tego te mury obronne w większości istnieją do dziś. Tylko ich kształt nie pasuje do analogii z Warszawą (tu założyciele Rzepina bardziej się postarali ;-). Ciekawi też pewna nieregularność przebiegu murów - być może z początku zakładano większy teren, a potem z różnych powodów (brak pieniędzy? brak wystarczającej liczby mieszkańców? ktoś ukradł cegły?) musiano skrócić ich obwód.

Do analogii z Warszawą nie pasuje też romański kościół, ale cóż, w średniowieczu Pomorze Zachodnie było widocznie bliżej cywilizacji, niż większość Mazowsza. Nie to co dziś, kiedy aby zobaczyć Średniowiecze na własne oczy, trzeba z Warszawy pojechać ponad 400 km na zachód, prawie pod Berlin.


Ale żeby mnie ktoś nie zrozumiał źle - uważam to za zaletę tych miast i jak tylko będę miał fundusze na taką podróż, to chcę tam pojechać. Dbajmy o takie skarby!

H_Piotr.

PS. Znacie jeszcze inne przykłady takich "żywych skamielin" miejskich w Polsce lub niedaleko od Polski? Miast, które jakby zatrzymały się na pewnym etapie?

piątek, 12 października 2012

BYDGOSZCZ, GRÓD NAD BRDĄ - CZ. 4, EXPLOSEUM

Po miesiącu wracamy do Bydgoszczy. Konkretnie do Exploseum (przeczytaj wpierw o nim).

Najpierw jedziemy autobusem miejskim ze Śródmieścia na kraniec miasta, następnie niecały kilometr przez las idziemy na piechotę, aż z parkingu zabiera naszą grupkę szczęśliwców poniemiecka marszrutka. Jedziemy przez las... i jedziemy... i jedziemy... Droga się wije, mijamy jakieś opustoszałe baraki, aż dojeżdżamy do budynku, u którego wejścia wita nas przewodnik po tym dziwnym terenie.


Dzisiejszy wpis sponsorują literki DAG.
Styl architektoniczny jaki nam dziś towarzyszy to wojenne Art Déco i wojenny funkcjonalizm.
Znajdujemy się w podbydgoskim lesie, w którym w czasie II Wojny Światowej Niemcy uruchomili fabrykę materiałów wybuchowych DAG. Firma została założona (długo przed II WŚ) przez Alfreda Nobla - wynalazcę dynamitu. Wchodzimy do tunelu:
Po długim krążeniu podziemnymi korytarzami dochodzimy do sali poświęconej przedwojennej historii firmy. "A może to miejsce czeka właśnie na Ciebie"?
Kolejne pomieszczenia to dawne sale fabryczne nitrogliceryny.
To jest właśnie wzmiankowany wyżej funkcjonalizm wojenny.
Kształt architektoniczny w najdrobniejszym detalu jest dostosowany do funkcji. A funkcją było produkowania wnętrza do niemieckich pocisków - tych dużych i małych.
Ważne było też możliwie szybkie doprowadzenie wnętrza do stanu używalności po ewentualnym wybuchu przy pracy. Załoga zginęłaby - wymieniono by ją na nową. Ważne, aby linia produkcyjna wznowiła działalność jak najszybciej.
Dalsza część ekspozycji. Dotyczy wojny w ogóle.
Bardzo dobrze zobrazowana skala przemocy XX wieku.


O dziwo, niedaleko za obiema Wojnami Światowymi plasują się wojny Dżyngis-Chana. Swoją drogą, jak obliczono liczbę ofiar sprzed 800 lat?
Zawsze znajdzie się jakiś warszawizm:
Jest też wystawa dotycząca broni z różnych lat. To była moim zdaniem najsłabsza część zwiedzania. Może nie tyle najsłabsza, co od czapy:
No, ale po wyjrzeniu przez okno okazuje się, że jesteśmy całkiem wysoko ponad terenem. To dzięki zróżnicowaniu terenu:
Po wyjściu z budynku, przed wejściem do kolejnego tunelu:
Tak, po tych schodach musieliśmy wejść:


Widok przez okno z kolejnej betonowej budowli:
"Byłyby tu niezłe lofty"


Wchodzimy do kolejnego budynku z ostatnią częścią wystawy - o powojennych losach tego terenu - czyli obecnych zakładach Zachem:
Nieco radzieckiej propagandy. Ciekawe, że ci (prawdopodobnie) białoruscy chłopi wyglądają wypisz-wymaluj jak Bolesław Chrobry:
Po wyjściu z budynku ostatni rzut oka wstecz. Tameśmy byli:
Rampa załadunkowo-rozładunkowa:
Koniec zwiedzania. Wsiadamy do busika, który zawiezie nas z powrotem do cywilizacji.

Wystawa jest dużo większa i bardzo ciekawa - nie chciałem zdradzać zdjęciami reszty :) Wizytę w Exploseum polecam każdemu, kto interesuje się historią (szczególnie wojenną) i/lub bronią i/lub architekturą (szczególnie lat 30-tych) i/lub Bydgoszczą. Warto nawet zrobić oddzielną wycieczkę, nawet przy okazji wizyty w Toruniu!

Plusy:
- grupy są max. 20-osobowe, więc nie ma tłumów jak w CN Kopernik.
- ma się poczucie bycia poza światem rzeczywistym.

Minusy:
- marszrutnoje taksi to marszrutnoje taksi - osoby wyższe od przeciętnej, o ile nie uda im się usiąść, jadą dziesięć minut ze zgiętymi karkami.
- mało mi!

H_Piotr.

PS. Kredko - dzięki za zorganizowanie biletów w ostatniej chwili :)

niedziela, 30 września 2012

CZESŁAW NIEMEN

Czesław Niemen często jest nazywany "największym niedocenianym artystą polskim".

Kiedy przygotowywałem wpis o Białogardzie (link), trochę poszperałem w sieci o tym artyście. Można o nim chyba powiedzieć, że "jest znany z tego, że był nieznany". Każdy umie zanucić kilka refrenów jego największych przebojów, ale...

...ale od jakiegoś czasu w mej głowie brzmi to dzieło, "o którym mało kto wie":




Świetny otwór. Zaśpiewany a capella (bez instrumentów) co dla mnie jest dodatkowym atutem. No, może ewentualnie w basach podpierał się jakimś klawiszem, ale znam basów, którzy potrafiliby to zaśpiewać :)

Chciałem tu wrzucić też utwór Romualda Twardowskiego - polskiego kompozytora współczesnego (tu co nieco o nim u cioci W), skomponowanego do tych samych słów (ale w oryginale - po łacinie), ale na TyRurze nie ma żadnego wykonania. Może kiedyś się pojawi...

H_Piotr.

czwartek, 20 września 2012

LIX AKCJA GTWB - "PAMIĄTKA Z PRL-U" - LOCOMOTIV GT W SOPOCIE

Niewątpliwie międzynarodowy festiwal piosenki w Sopocie jest pamiątką z PRL-u. Wtedy też przeżywał swoje złote lata. Dobra praktyką było śpiewanie przez zagranicznych wykonawców polskich piosenek. Dziś zaśpiewa dla nas zespół Locomotiv GT piosenkę "Hosszú útra kell mennem" ("Muszę wyruszyć w daleką drogę")/"The world watchmaker" czyli po prostu "Zegarmistrza światła purpurowego"*

Oto i występ sprzed niemal 40 lat:

Muzykę napisał Tadeusz Woźniak, tekst Bogdan Chorążuk, na węgierski przetłumaczyła Anna Adamis, a z powrotem na polski - ja :)

Oryginalny tekst piosenki:

Egy bíbor kéz megérint engem,
tudom, hogy messze kell majd mennem
Égszínkék gondolat fejemben
tisztán megyek, ha úgy születtem.

Átfolynak (mind) a napok rajtam,
padlók s az ég, hol sosem laktam
Megnézem még akit szerettem
Nem félek hová kell majd mennem.


Moje tłumaczenie (nie wierne, ale - mam nadzieję - piękne):

Dotknęła mnie purpurowa dłoń
Wiem już, że będę musiał daleko pójść
Myśli w mojej głowie są błękitne jak niebo
Idę oczyszczony, jak nowonarodzony

Przepływają przez mnie wszystkie dni
I podłogi i niebo, gdzie nigdy nie mieszkałem
Jeszcze tylko spojrzę na tę, którą kochałem
Nie boję się miejsca, do którego będę zdążał

* - Nie wiem, czemu tytuł angielski brzmi "The world watchmaker". Może ktoś zgubił przy tłumaczeniu literkę "ł" i z zegarmistrza światła zrobił zegarmistrza świata?

H_Piotr.

wtorek, 11 września 2012

JAK PIES Z KOTEM

Tak się zastanawiam, czemu Bydgoszcz z Toruniem tak się nie lubią. Czy to tylko rozchodzi się o żużel? Tylko o konflikt personalny we władzach? Kto "ma" urząd marszałka województwa, a kto "ma" urząd wojewody? O liczbę zabytkowych kościołów? A może o to, kto był pupilkiem których władz - niemieckich z czasów zaborów, polskich z II RP, komunistycznych z PRL-u, obecnych - a kto miał pod górkę? Gdzie jest większy uniwersytet, a gdzie lotnisko?

 A może (i do tego chyba nikt z obu stron nie chce się przyznać) są po prostu zbyt podobni do siebie? Wszak jedne z najbardziej krwawych wojen XX wieku w Europie miały początek na Bałkanach, gdzie Chorwaci i Serbowie są niemal identyczni (język, kultura) z kilkoma tylko różnicami, i za te różnice daliby się pociąć (a właściwie w historii - cięli tych drugich).

Bydgoszcz i Toruń nawet herby mają niemal identyczne, o:

 
Największe różnice to ten anioł i kierunek otwarcia bram.

Czy mają szanse się kiedyś porozumieć? Czy zawsze będą żyć jak pies z kotem?

H_Piotr.

 PS. Obczajcie też herb pobliskiej Chełmży. Zamek bardziej podobny do bydgoskiego, ale brama otwarta po toruńsku :)
 

czwartek, 6 września 2012

BYDGOSZCZ, GRÓD NAD BRDĄ, CZ.3 - NIECO MODERNIZMU W BYDGOSZCZY

Nie można powiedzieć, że Bydgoszcz stoi modernizmem, jak Warszawa, Gdynia czy Katowice, ale i tu znajdzie się coś ciekawego. Nawet tyle, że starczyło na dwa wpisy. Dziś modernizm wielkoformatowy:

1. Kamienica przy ul. Dworcowej.

2. Poczta przy ul. Zygmunta Augusta:


3. Kamienica (a może dawna fabryka lub biurowiec?) na rogu Warszawskiej i Unii Lubelskiej. Jakoś kojarzy mi się architektonicznie z Wielką Brytanią. Jak do tej pory, ciągle byliśmy blisko dworca.

4. Kamienica na ul. Świętej Trójcy. Bardzo daleko od dworca (jak na Bydgoszcz). Z wyższych pięter musi być świetny widok na Wyspę Młyńską.

5. Kamienica przy ul. Libelta:
6. Elektrownia przy ul. Żeglarskiej:
Trochę zadupie, ale poszedłem tam, bo...
7. Jest też szkoła przy tej samej ulicy:
... i osiedle domków bliźniaczych - ale o nim innym razem. Na razie napatrzcie się na szkołę:



8. Kościół w dzielnicy Czyżkówko, przy ul. Nad Torem róg Głuchej. Dokończony już po wojnie, ale według pierwotnego projektu:
Kościół zaprojektował Stefan Cybichowski - ten sam architekt, który zaprojektował ten kościół (klik) w Tczewie.
Postępująca tynkizacja wraz z żółcizacją:

9. Kamienica na Placu Wolności w Śródmieściu. A może to już blok? Wszak ma przy tej samej wysokości o jedno piętro więcej niż sąsiednia kamienica po lewej, i nawet o dwa więcej niż szkoła po prawej. Brak jej też wyraźnego początku i końca.

Oczywiście modernizm bydgoski nie kończy się na szkołach, kamienicach i elektrowniach. Są jeszcze wille. Nie kończy się też na polskim modernizmie lat 1918-1939. Jest też niemiecki sprzed 1918 (wczesny modernizm? premodernizm?), niemiecki z lat II Wojny Światowej (nazimodernizm?) i polski po 1945 roku (socmodernizm?). Ale o tym kiedy indziej.

A Wy jaki modernizm wolicie? Taki bardziej szary z przenikającymi się bryłami, czy taki trochę bardziej płaski, za to z ceglanymi detalami? A może zagląda tu ktoś, kto w ogóle nie lubi modernizmu i dla niego architektura skończyła się na secesji?

H_Piotr.