poniedziałek, 16 lipca 2012

BROKĘCINO: KOŚCIÓŁ MANIERYSTYCZNO - BAROKOWO - FUNKCJONALISTYCZNO - MUROWOPRUSKO - DREWNIANY

Zeszły tydzień spędziłem w malutkiej wsi Brokęcino. Brokęcino leży na pograniczu Wielkopolski i Pomorza Zachodniego, między Piłą, a Szczecinkiem. Kilka kilometrów od wsi znajduje się trójstyk województw Pomorskiego, Zachodniopomorskiego i Wielkopolskiego - równo daleko stąd do Gdańska, Szczecina i Poznania. Bliżej za to do Bydgoszczy i Torunia, ale jakoś województwo Kujawsko-Pomorskie tu nie sięga.

Rozdroże z krzyżem:
Gospodarstwo:
Budynki we wsi - jak i w całej okolicy - są murowane:
Dawna szkoła:
Dawna gorzelnia:
Spomiędzy dachów i drzew wystaje kościółek:
Kościół p.w. św. Kazimierza w Brokęcinie jest filią parafii p.w. Matki Bożej od Wykupu Niewolników w Okonku (!)
Pomnik ku czci mieszkańców wsi poległych w I Wojnie Światowej, oczywiście Niemców, bo wieś do 1945 znajdowała się na terenie Niemiec:
Szukamy drzwi - są, ale zamknięte. Tędy wchodziła szlachta - panowie wsi. Dziś są zamknięte:
Te w wieży są używane co tydzień przez ludność Brokęcina, ale dziś też są zamknięte:
Specjalnie nie napisałem "co niedzielę", bo Msze odprawiane są tu w soboty wieczorem - ksiądz nie ma czasu jeździć do Brokęcina w niedziele.
Wchodzimy tymi, którymi przed Mszą wchodzi ksiądz. Jeszcze tylko znajdziemy klucz i włala:
Zakrystia jest... dość skromna. Na górę prowadzą schody na chór, który umiejscowiony jest nietypowo, nie nad głównym wejściem tym w wieży, ale obok ołtarza:
Na ścianie widzimy tył pieca, który niegdyś ogrzewał wiernych (i księdza i kuny żyjące na poddaszu), ale dziś nie jest używany. Wyprodukowany został w Moguncji:
Jesteśmy na chórze. Po lewej organy, które nie działają, bo...
... bo popsuł się mechanizm, a konkretnie to rozerwał miech do tłoczenia powietrze (ręcznie, a raczej nożnie) i nie ma komu go naprawić, bo trzeba do tego skóry konkretnego gatunku zwierzęcia - niestety nie wiem jakiego:
Ogólny widok na wnętrze z góry, po prawej ambona i loża dla możnych, za kadrem ołtarz:
Ten sam widok, tyle, że z dołu:
Ale jest i ołtarz. po jego lewej stronie tablica pamiątkowa, która przywędrowała tu po wojnie, nie wiadomo skąd. Ale kościół w wyniku wojny jest na minusie, bo oryginalny obraz z ołtarza oraz świeczniki i naczynia liturgiczne są po części w muzeum w Szczecinku ("oddawajcie nam nasze cegły"), a po części pewnie w mieszkaniach jakichś emerytowanych krasnoarmiejców:
Tablica niedawno wróciła z konserwacji, ale konserwatorzy nie wpadli na pomysł aby uczytelnić napis (syndrom Nekandy-Trepki?)
Niestety, dwa lata temu do kościoła było włamanie - złodziej się przeliczył co do kosztowności, więc chociaż odłamał lewy bok ołtarza:
Za ołtarzem piec, który grzał księdza podczas Mszy w mroźny niedzielny poranek:
Ambona z przedstawieniami ewangelistów. Trzech. Gdzie czwarty? W wyjaśnieniu usłyszałem, że Protestanci nie uznają czwartego ewangelisty (ale czy naprawdę? i którego?), ale jak dla mnie sprawa jest otwarta:
Organy nie są tak stare jak cały kościół, ale nowe też nie :) Pod nimi wisi różaniec - dar od Jana Pawła II:
Żyrandol i malowany sufit:
Malunki z bliska:
Organy z bliska. Szkoda, że nie działają:
Stojąc pod ołtarzem widzimy kolejną lożę tam, gdzie zazwyczaj jest chór:
Jedyną zmianą w wystroju kościoła po przejęciu przez Katolików było dodanie stacji Drogi Krzyżowej, na szczęście jak najmniej ingerującej w istniejące zabytkowe wnętrze:
Napis po niemiecku, w jakimś starodawnym dialekcie, który nawet obecni Niemcy mają trudności zrozumieć:
Widok z loży, sklejony bardzo nieudolnie, ale daje pojęcie o rozmiarze kościoła. Żyrandol w oryginale jest jeden :)
I z dołu:
Loża po lewej od ołtarza ma piękną manierystyczną barierkę. Taka sama z loży po prawej pojechała trzy lata temu do konserwacji do Niemiec i do tej pory nie wróciła. Wróci kiedyś?
No, ale nie można siedzieć w kościele w nieskończoność. Poza tym, gdzie ten obiecany w tytule funkcjonalizm? Bo mur pruski jest tu:




Swoją drogą, mur pruski nadstawiony na drewnianej konstrukcji zrębowej (bez metalowych gwoździ ani kołków) to tylko ciut bardziej logiczne, niż mur pruski nadbudowany na wielkiej płycie (pisałem o tym tutaj - klik)
Prawie jak obraz:
Funkcjonalizm - wyczekiwany od początku tego przydługiego wpisu! Ten układ okien, te pilastry o czysto konstrukcyjnym przeznaczeniu, to zastosowanie materiałów. Czysty funkcjonalizm.
H_Piotr.

PS. Dziękuję pani Magdzie, która poświęciła mi czas, skombinowała klucz, wpuściła mnie i jeszcze pięknie opowiedziała historię tego miejsca :)
PS 2. Polecam agroturystyczne gospodarstwo w kolonii Anielin koło Brokęcina - mili ludzie i pyszne, domowe jedzenie :)

piątek, 13 lipca 2012

POCZTÓWKA Z WIEDNIA - CZ. 3

Galeria "Albertina":
Hofburg - skrzydło zbudowane tuż przed I Wojną Światową:
Katedra św. Szczepana i jakieś postmodernistyczne goovno po lewej:
Podświetlenie wnętrza katedry - WOW!

Schönbrunn - letnia rezydencja Habsburgów, taki wiedeński Wilanów, tylko ciut większy. Ale i tak najdłuższą trasę zwiedzania przeszedłem w 25 minut ;)
Widok! Bloki! Miasto! Masa! Maszyna!

H_Piotr.

PS. Oczywiście z każdego z tych miejsc mam więcej zdjęć. Jestem typem azjatyckiego turysty ;)

wtorek, 10 lipca 2012

POCZTÓWKA Z WIEDNIA - CZ. 2

Część druga pocztówek ze stolicy Austrii - jedynego państwa na świecie, które ma sierp i młot w godle państwowym.

Dom Hundertwassera:
Wnętrze kościoła św. Piotra:
Widok z wieży katedry św. Szczepana na siedzibę Krzyżaków - naprawdę:
Z tej samej wieży widok na Wiedeń - kopuła to kościół św. Piotra:
Nie byłbym sobą, gdybym nie wszedł tam, gdzie normalnie nie wolno:
Seegrotte, była kopalnia gipsu pod Wiedniem, obecnie zalana wodą jest atrakcją turystyczną:

Ciąg dalszy nastąpi.

H_Piotr.

sobota, 7 lipca 2012

POCZTÓWKA Z WIEDNIA - CZ. 1

Cesarsko-królewski Wiedeń. Czerwony Wiedeń. Bogaty Wiedeń.

Metro:
Słodkie uliczki na wiedeńskiej Starówce:

Kościół św. Ulryka poza Starówką - po lewej dobra restauracja, w której pracuje Polak, pan Wojtek, który doradzi co wybrać:
Wnętrze gmachu Opery, który "był prawie całkowicie zniszczony w czasie wojny". Pani przewodniczka po gmachu nigdy nie była w Warszawie :)
Słodkie podwóreczko z galeriami, które po niemiecku-wiedeńsku nazywają się "pawlatsch" :) Odkryłem to miejsce sam, a potem oprowadzał mnie po nim przewodnik zachwalając, że to coś niesamowitego i wyjątkowego. Cóż...
Jeszcze jedna słodka uliczka:
To tyle na razie, będzie więcej, bo Wiednia nie da się zmieścić na siedmiu zdjęciach :)

H_Piotr.