poniedziałek, 11 lipca 2011

CIEPŁY LETNI DESZCZ

Na moim podwórku zainstalowały się jakieś kilkunastoletnie matoły spod znaku K..., P..., Ch... i puszczania "Emotion" z komórki. Nie mieszkają tu, oczywiście pod swoimi domami nie zamierzają hałasować.

Równo o godzinie 22.00, jak na zamówienie lunął deszcz i matoły się zmyły.

Siły natury w służbie człowieka :)

H_Piotr.

niedziela, 10 lipca 2011

PARK FONTANN - RECENZJA Z POKAZU

Rzadko piszę recenzje, ale jak już, to od razu na dwóch blogach. Ta będzie ściśle związana z Warszawą.

Wczoraj wybrałem się na pokaz fontann na skwerze im. I Dywizji Pancernej. Nie słyszeliście o takim? Nic nie szkodzi. Chodzi o skwer u podnóża skarpy wiślanej na wysokości Nowego Miasta.

Fontanny były drogie, miały być świetną rozrywką dla ludu. No i są.

A teraz w podpunktach (bo tak szybciej i klarowniej) wyłuszczę plusy i minusy nowomiejskich podskarpianych fontann.

Plusy:
1. Dobrze, że są. Choć widać, że popyt na nie jest tak duży zarówno w dzień, jak i wieczorem przy pokazach, że powinny taki stać chyba w każdej dzielnicy.
2. Są w niezłym miejscu. Z jednej strony w Śródmieściu, a z drugiej w dość spokojnym miejscu.
3. Naprawdę sprawdzają się w ciągu dnia.

I to chyba koniec plusów. Minusy dzielą się na te związane z umiejscowieniem, wykonaniem itp. oraz na te bezpośrednio związane z programem "artystycznym":
1. Główny zarzut, z którego wynika wiele innych to taki, że pomysłodawcy i projektanci nie przewidzieli, że fontanny staną się tak popularne.
2. Pokaz pierwotnie był tylko raz w tygodniu. teraz jest dwa razy - w piątki o soboty o 21.30. A czemu w czasie wakacji nie jest codziennie?
3. Z powodu takiego, a nie innego umiejscowienia fontanny i niewycięcia części drzew (co oczywiście samo w sobie jest bardzo dobre) niewiele jest miejsc, z których fontannę naprawdę dobrze widać.
4. Mimo, że to teren otwarty, to tak naprawdę są tylko 3 wejścia - od południa, od północy i z góry skarpy po schodach. To samo z wyjściami po skończonym pokazie.
5. Zupełnie nierozwiązana kwestia parkingowa. Obecnie i tak ponoć jest lepiej, niż miesiąc temu, bo wtedy kierowcy wjeżdżali prosto do parku i parkowali na trawie. Teraz "jedynie" obstawili wszelkie chodniki (nawet tam, gdzie stoją znaki zakazu zatrzymywania), a przejeżdżający Wisłostradą spowodowali korek gapiąc się na pokaz. Stały tam co prawda dwa radiowozy, ale policjanci nic nie zrobili (albo to, co robili było nieudolne). Strażników miejskich wlepiających mandaty nieprawidłowo parkującym kierowcom nie uświadczyłem.
6. Tłumy były tak niemiłosierne, że przychodząc godzinę przed pokazem ledwo udało mi się zająć miejsce, z którego dobrze wszystko widziałem. Oczywiście nie jest to wada samych fontann, ale łączy się z punktem nr 2.
7. Fatalne nagłośnienie. Zaprojektowane chyba pod pokaz dla 300 ludzi, a nie dla 3000. W dodatku jakiś debil w samochodzie stanął na prawym pasie Wisłostrady na cały pokaz z włączonym umcyk-umcyk i policjanci oczywiście nic mu nie zrobili. Jego łupanina było dużo głośniejsza od muzyki z pokazu. Czasem o tyle, że nie mogłem rozpoznać melodii.

8. Sam pokaz był NIEMIŁOSIERNIE NUDNY I NIECIEKAWY.
Pod "Mam tak samo, jak Ty..." szły filmiki przedstawiające Warszawę - zbiór przypadkowych ujęć pokazujących przejeżdżające samochody i przechodzących pieszych. Cykl "Legendy warszawskie" stanowił zbiór laserowych nieruchomych obrazków zmieniających się na tyle szybko, że niektórych z nich nie rozszyfrowałem. Przez cały ten czas fontanny były WYŁĄCZONE, a filmiki i obrazki wyświetlane na wodnej mgiełce.
Jedyne ciekawe fragmenty, to te, w których rzeczywiście fontanna "tańczyła" i "mrugała" w takt muzyki. A były to dwa utwory - walc z "Nocy i dni" oraz nierozpoznana przez mnie melodia zagłuszona przez łupaninę drechola. Ta najciekawsza część trwała jakieś 6 minut...

9. Pokaz był stanowczo za krótki - trwał jedynie 23 minuty (co w kontekście nudy i beznadziei może być paradoksalnie atutem).

10. Jak już opisałem szerzej w punkcie 8. - obecny pokaz nie wykorzystuje możliwości technicznych fontanny. Czyli są to pieniądze wyrzucone w błoto.

11. raz się zaśmialiśmy na cały głos (aż ktoś nas uciszał) - kiedy "Legendę o Bazyliszku" przetłumaczono na angielski jako "The legend of the Basilisk".

12. Połowa ludzi widziała wszystkie laserowe wyświetlanki w lustrzanym odbiciu. Nie przeszkadza to zbytnio przy obrazkach, ale gdy pojawiał się tekst, to tak. Zaś część ludzi, którzy nieopatrznie usiedli w "złym" miejscu, laserowych wyświetlanek nie widziała w ogóle.
Podsumowując:
Jestem mocno rozczarowany wieczornym pokazem. Dużo lepszy i ciekawszy widziałem dwa lata temu w dwudziestopięciotysięcznym Wągrowcu w Wielkopolsce. Nie mam poczucia straconego czasu tylko z powodu miłego towarzystwa i krótkiego czasu trwania tej pomyłki. Szczerze odradzam pójście tam wieczorem. Dopóki nie zmienią programu pokazu, nie wrócę. Natomiast sama fontanna spełnia swoje zadanie w ciągu dnia. Ale widać, jak Warszawa jest w tym temacie zaniedbana - były tam tłumy z chyba całej Warszawy. Każda dzielnica powinna mieć po takiej fontannie.

H_Piotr.
PS. Taki sam tekst wrzucam na mój drugi blog - Fenomen Warszawy. Tu bardziej pasuje tematycznie, ale tam może dotrze do większej liczby czytelników. Bo ja naprawdę szczerze odradzam wybieranie się na ten pokaz.