sobota, 24 grudnia 2011

BOŻE NARODZENIE!

Wszystkim czytelnikom bloga "Wynurzenia" życzę radosnych i niezmącenie spokojnych świąt Bożego Narodzenia.

H_Piotr.

PS. Przesyłam Wam świąteczną pocztówkę z Debreczyna:

niedziela, 18 grudnia 2011

CIEKAWOSTKI JĘZYKA POLSKIEGO - CZ. 1

Dopiero teraz, kiedy jestem zagranicą, zastanawiam się nad niezwykłością zjawiska, jakim jest język, którym się posługujemy. Na przykład język polski.

Weźmy takie nazwy miast. Chociaż samo słowo "miasto" jest rodzaju nijakiego, to jednak "mieścina" jest żeńskiego" ("metropolia" zresztą też). Jedne nazwy miast są rodzaju żeńskiego, inne męskiego, nijakiego, a nawet nieznanego, bo istnieją tylko w liczbie mnogiej, od której nie da się utworzyć pojedynczej (miasta-zlepki? megalomania?)

Podałem nazwy miast w kolejności od największych do najmniejszych, do wielkości 100 000 mieszkańców (w nawiasie między 50 000, a 100 000)

Rodzaj żeński:
Warszawa, Łódź, Bydgoszcz, Gdynia, Częstochowa, Bielsko-Biała*, Ruda Śląska, Dąbrowa Górnicza, Zielona Góra, Legnica.

Rodzaj męski:
Kraków, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Szczecin, Lublin, Białystok, Radom, Sosnowiec, Toruń, Bytom, Rzeszów, Olsztyn, Rybnik, Płock, Elbląg, Gorzów Wielkopolski, Wałbrzych, Włocławek, Tarnów, Chorzów, Koszalin, Kalisz.

Rodzaj nijaki:
Opole, (Jastrzębie-Zdrój, Jaworzno, Gniezno, Leszno, Kędzierzyn-Koźle*, Legionowo, Zawiercie).

Liczba mnoga:
Katowice, Kielce, Gliwice, Tychy, (Siedlce, Mysłowice, Siemianowice Śląskie, Suwałki, Żory, Tarnowskie Góry, Piekary Śląskie, Świętochłowice, Starachowice, Skierniewice).

Czy da się jakoś określić, że np. na danym terenie częściej występują miasta z nazwami o rodzaju żeńskim, a gdzie indziej - męskim? Czy to zupełny przypadek? Na pewno widać, że "nijakich" nazw mamy najmniej.

Są jeszcze takie smaczki, jak Ostrów Wielkopolski (on) i Ostrów Mazowiecka (ona), albo różne odmienianie nazw, które z pozoru powinny odmieniać się tak samo (słynna Włoszczowa - we Włoszczowie - i Limanowa - w Limanowej).

No i jak to wszystko wyjaśnić obcokrajowcowi?

H_Piotr.

* - właściwie to tylko drugi człon z dwuczłonowej nazwy ma taki rodzaj.

niedziela, 4 grudnia 2011

ZAGADNIENIE BRAM DEBRECZYŃSKICH

Do kampusu, w którym mieszkam, prowadzą dwie bramy samochodowo-piesze i dwie furtki tylko dla pieszych. Jedna z bram jest stale zamknięta - tylko furtka koło niej jest otwarta.

Na weekendy zamykane są wszystkie furtki poza jedną (tą obok drugiej bramy samochodowej). Nawet nie naraz - ta przy głównym budynku wykładowym zamykana jest już w sobotę rano, a ta przy akademiku oraz furtka przy drugiej bramie dopiero w niedzielę rano. Wszystkie trzy otwierane są w niedzielę wieczorem lub poniedziałek wczesnym rankiem.

Jakiś pracownik co tydzień musi przejść przez cały teren trzykrotnie, pozamykać, pootwierać, a i tak zawsze da się i wejść i wjechać Studenci muszą jednak nadkładać drogi idąc do sklepu, "do miasta", czy dokądkolwiek.

Nie rozumiem.

H_Piotr.


piątek, 11 listopada 2011

A JEDNAK WARSZAWA JEST PIĘKNA - OTO DOWÓD

W Warszawie w kasach przy kupnie biletu dają sam kwitek. Na Węgrzech natomiast dodają taka oto kopertę, coby się bilet przed podróżą i podczas niej nie zniszczył.
Co możemy przeczytać na kopercie:
"Bezpośrednie połączenia z najpiękniejszymi miastami Europy.
Wenecja, Monachium, Drezno, Berlin, Wiedeń, Braszów, Bukareszt.
Od 13 euro Wiedeń,
od 15 euro Belgrad
od 19 euro Praga [Czeska - przyp. H_Piotr], Graz, Braszów
od 29 euro Wenecja, Monachium, Drezno, Berlin, Warszawa, Ljubljana, Bukareszt
od 39 euro Zürich, Hamburg*, Kolonia*, Kraków
* z przesiadką w Wiedniu"

A więc:
1. Warszawa została przez MÁV (Węgierskie Koleje Państwowe) zaliczona do grona szesnastu najpiękniejszych miast Europy.
2. Bezpośrednie połączenie może się odbywać z przesiadką w Wiedniu.
3. Bilet do Krakowa leżącego o 300 km bliżej Budapesztu, niż Warszawa, jest droższy o 10 euro od biletu do Warszawy.

H_Piotr.

wtorek, 1 listopada 2011

ŚWIĘTO WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH - OBYCZAJE CMENTARNE

Dziś wpis zdecydowanie warszawski.

Taki znicz znalazłem. Czy to jeszcze regionalny obyczaj, czy już zaczątek nowej religii?
Nie, to nie był grób żadnego znanego "legionisty". To był zbiorowy grób ofiar rzezi Woli obok kościoła św. Wawrzyńca.
H_Piotr.

piątek, 21 października 2011

MUZEUM MIEJSKIE W GDYNI

Latem tego roku wizytowałem Trójmiasto, a właściwie Dwumiasto, bo w Sopocie nie byłem.
Cztery lata temu otwarto w Gdyni nowy gmach muzeum miejskiego.
Wszedłem tam właściwie tylko dlatego, że zaczął padać deszcz, ale nie żałowałem.
Budynek prezentuje się lepiej niż dobrze, znakomicie wpasowuje się w nieforemną działkę.
Szczególnie dobrze wypadają schody.
Z klatki schodowej widać samoloty i pojazdy wojskowe zgormadzone przez Muzeum Marynarki Wojennej.
Ale my tu nie o wojnie, a o tym, z czego Gdynia jest znana, czyli o modernistycznej architekturze.

Na wystawie stałej pokazano krótką, ale ciekawą historię Gdyni oraz próbowano wskrzesić typowe przedwojenne mieszkanie klasy średniej.
W tej lampie się zakochałem po raz pierwszy, gdy widziałem ją na Zamku Królewskim w Warszawie na wystawie o dwudziestoleciu międzywojennym.
Ale wystawa czasowa była równie interesująca - zdjęcia modernistycznych obiektów Gdyni wraz z adresami i nazwiskami architektów. Niektóre sobie spisałem - będą w sam raz do odwiedzenia następnym razem.
A tymczasem wielkimi krokami zbliża się gdański modernizm. Inny niż gdyński.

H_Piotr.

poniedziałek, 17 października 2011

FÜLBEVALÓ, CZYLI COŚ DO UCHA

Dzisiaj bezzdjęciowo - o fenomenie męskich kolczyków.

Na Węgrzech całe tabuny mężczyzn noszą kolczyki. Niezależnie od wieku - od ok. 14 lat do ok. 60 lat. Czasem dwa kolczyki, częściej jeden. Co to oznacza? Wiecie może? Zapytałem jednego znajomego Węgra (bez kolczyka) i powiedział mi, że facet z kolczykiem to pewnie gej. Ale czy naprawdę na Węgrzech jest aż tylu gejów, którzy pragną powiedzieć całemu światu o swojej orientacji właśnie w ten sposób?

Mężczyźni tu też (choć nie zawsze) na pożegnanie całują się w policzek. Nie ma to chyba nic wspólnego z preferencjami, bo robią tak też ci, którzy przyszli ze swoimi dziewczynami/żonami. Chyba, że to wszystko przykrywka...

H_Piotr.

niedziela, 9 października 2011

ZACHODY SŁOŃCA NAD WIELKĄ RÓWNINĄ WĘGIERSKĄ

Pomimo, że mieszkam zaledwie na drugim piętrze, to dzięki:
- lokalizacji na skraju miasta Debreczyna
- niezmiernej płaskości Wielkiej Równiny Węgierskiej (Alföld)
mam codziennie piękny widok na zachód słońca.







H_Piotr.

piątek, 7 października 2011

POGODA ZAWSZE BYŁA RACZEJ PRZECIW NAM

Jestem w Debreczynie od miesiąca. Do tej pory nie spadła kropla deszczu, cały czas było słonecznie i wpierw upalnie, potem ciepło.

Akurat gdy planuję na jutro jechać do Budapesztu, dziś wieczorem rozpadał się deszcz.

H_Piotr.

czwartek, 6 października 2011

WYBORY 2011 - JA JUŻ JESTEM PO...

Opowiem Wam dziś, jak to się stało, że już zagłosowałem, choć piszę to w czwartek, 6 października.

Przed wyjazdem na Węgry udałem się do urzędu dzielnicy po niniejsze zaświadczenie, że mogę głosować poza moją komisją obwodową. Jednak, jak to mówią, nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
Jako, że mieszkam a Debreczynie, czyli ponad 200 km od Budapesztu - jedynego miasta na Węgrzech, w którym istnieje komisja wyborcza - musiałbym z tym zaświadczeniem jechać tam. Napisałem więc maila do ambasady polskiej, że chcę zagłosować korespondencyjnie. Napisałem 21 września w środę. Odpisali mi 26 w poniedziałek, że owszem, mogę zagłosować korespondencyjnie, ale tylko jeśli odeślę im oryginał tego zaświadczenia w trybie reklamacji i zdążę z tym do czwartku, 29 września. Zaraz po tym miła pani z ambasady również zadzwoniła do mnie, aby potwierdzić to, co przed chwilą napisała w mailu.
okazało się, że po prostu nie powinienem był iść po to zaświadczenie, a dopiero na Węgrzech zapisać się przez internet do korespondencyjnego głosowania.

Nie pozostało mi nic innego, jak pobiec na pocztę jeszcze tego samego dnia po południu (na szczęście poczta koło mnie jest otwarta do 19.00, co nie jest na Węgrzech takie oczywiste) i wysłać zaświadczenie do Budapesztu licząc, że dojdzie w 3 dni. Gdyby nie doszło, czekałaby mnie przymusowa wycieczka do Budapesztu w najbliższą niedzielę.

Doszło nawet w 2 dni, bo już w czwartek otrzymałem list z kartami do głosowania. Uff, wpadka zażegnana:

Żeby było śmieszniej, list czekał na mnie w recepcji sąsiedniego akademika, gdzie recepcjonista, który mnie nie zna nawet z widzenia, wydał mi go na nazwisko - bez pokazywania żadnego dowodu. Mógłby go więc odebrać każdy, komu nieopatrznie wyjawiłbym, że czekam na list z polskiej ambasady.
Uwieczniłem wiekopomną chwilę otwierania koperty:
Oto cały zestaw:
Nazwiska skreślałem siedząc przy biurku przed komputerem i popijając piwko ;)
Tak, jak wszyscy głosujący za granicą, głosowałem na kandydatów startujących z Warszawy, a konkretnie to do senatu z okręgu nr 44. (Śródmieście, Białołęka, Bielany, Żoliborz) zamiast mojego "macierzystego" okręgu nr 43. Do sejmu natomiast miałem tę samą kartę, jaką dostałbym głosując w Warszawie. Tak to się ma do znanego twierdzenia, jakoby "Warszawa była blisko władzy".

Warszawiakom "wpychają się do urny" setki tysięcy ludzi siedzących w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemczech i wszędzie indziej na świecie.

Jeszcze tylko podpis, że głos oddałem osobiście i że się z nim zgadzam i ładujemy wszystko do koperty.

Łącznie głosowanie kosztowało mnie dwukrotne pójście na pocztę oraz 775 forintów (dwa polecone priorytetowe listy do Budapesztu).

H_Piotr.

PS. Jest jeszcze jeden ogromny plus bycia przed wyborami za granicą - ominęła mnie "kampania" wyborcza w mediach.

CO NIECO O POLSKICH PRZYWARACH (I NIE TYLKO POLSKICH)

Często mówimy "No tak, coś takiego to tylko w Polsce". Najczęściej dlatego, że nie wiemy, jak jest gdzie indziej, i że jest tam... dokładnie tak samo.

Dwa przykłady:

1. SKARPETY DO SANDAŁÓW JAKO MODA MĘSKA
Myślelibyście, że to coś typowo polskiego? Skądże znowu. W tym roku widziałem to w Austrii, Czechach i na Węgrzech. Hmm, a może w Wiedniu i Pradze Czeskiej trafiłem na polskich turystów? Ale aż tylu? Poza tym, w dwustutysięcznym Debreczynie we wrześniu i październiku chyba nie ma zbyt wielu polskich turystów? Czyż nie?

2. ŚWIĘTOWANIE PORAŻEK
Polacy świętują (choć słuszniejsze byłyby słowa "upamiętniają", "honorują") Powstanie Warszawskie, różne przegrane bitwy, stracone szanse.
A co robią Czesi, których stawiamy sobie za wzór pragmatyzmu? Obchodzą pamiątkę bitwy na Białej Górze (na Bílé hoře) - największej przegranej Czechów, po której stracili niepodległość właściwie do 1918 roku, wyrżnięto ich elity, a język czeski zamarł i stał się językiem niewykształconych chłopów na 150 lat.

Tak więc, nie mamy się czego wstydzić. Albo inaczej: Mamy, ale nie tylko my :)

H_Piotr.

środa, 5 października 2011

CNK KOPERNIK W PIGUŁCE, CZYLI OBJAZDOWE NIEME KINO

Byłem w jednym z debreczyńskich centrów handlowych. Niby nie jest to powód do chwalenia się, ale pokażę Wam, co tam znalazłem - objazdową wystawę doświadczalno-naukową.

Stoiska znajdowały się pośrodku alejek handlowych tam, gdzie u nas można kupić spinkę do włosów albo kartę SIM jednej z oszukańczych sieci. Tymczasem na Węgrzech można dowiedzieć się co to:

MAGNETYZM
Krótkie wprowadzenie do magnetyzmu, model budowy sieci krystalicznej materiałów magnetycznych, opis dziedzin życia, w których magnetyzm jest wykorzystywany (uprzedza pytania typu "a po co mi to? do czego mi się to przyda?").
Można dorysować ludzikowi wąsy, bródkę, grzywkę za pomocą magnetycznego ołówka i opiłków żelaza.
Te wąsy á la Hitler dorysowałem osobiście:

PISZ W LUSTRZE
to próba pokazania, że nasz sposób widzenia zmienia się zupełnie przy patrzeniu przez lustro.
Tablica, na której się pisało była zasłonięta i widać było tylko jej lustrzane odbicie. niestety nie dane mi było tego użyć, bo oba flamastry były już wypisane :) widać, doświadczenie było popularne.

REFLEKS
czerwone guziki są podświetlane jeden po drugim, a twoim zadaniem jest je jak najszybciej "zbić" - nacisnąć, by zgasły.
Jeden licznik pokazuje ci, ile jeszcze "zbić" zostało w tej serii, a drugi średni czas twojej reakcji.

ELEKTRYCZNOŚĆ
tu można łączyć i rozłączać obwody za pomocą kabelków z wtyczkami i gniazdkami. pokrótce wyjaśniona jest zasada połączenia równoległego i szeregowego. Po złożeniu obwodu można przyłożyć napięcie.
Nie bawiłem się w to, bo kable były ciut zbytnio poskręcane.
DŹWIĘK STEREO
tu bawiłem się w reżysera dźwięku. Założyłem słuchawki, w których słyszałem to, co mówiłem do mikrofonu.
Kręcąc pokrętłami "głośność", "balans", "głębia" i "wysokość (barwa)" zmieniałem parametry mojego głosu. Szkoda, że nie można było tego nagrać i np. wysłać sobie na mejla w postaci MP3 :)

ENERGIABICIKLI
to tytuł, którego chyba nie muszę tłumaczyć.
Siadasz na stacjonarnym rowerku i pedałując wprawiasz w ruch wentylator (6 watów) oraz rozświetlasz żarówkę (3 waty).
Na półce wyżej leżała też prostownica do włosów, ale jej nie dało się uruchomić z dwóch powodów: miała moc 40W, a poza tym nie była podłączona :)

MIĘDZYNARODOWA STACJA KOSMICZNA
ta część była najmniej ciekawa, bo można było jedynie wysłuchać nagrany opis tej konstrukcji. Ale można było też popatrzeć na jej model.
PEWNA RĘKA
tu trzeba było przełożyć "klucz" przez "labirynt" bez zamknięcia obwodu. licznik zliczał czas przejścia.
To najtrudniejszy "labirynt". Niestety, nie dopracowali jednego szczegółu - "smycz" "klucza" była niezaizolowana i tez zamykała obwód.
LUSTRZANY TRÓJKĄT
czyli kalejdoskop, w którego środku stoisz ty.
Tak wyglądał w środku. Widziałem nieskończenie wiele siebie - coś jak agent Smith w Matriksie.

Ogólnie rzecz biorąc wystawa bardzo ciekawa! Szkoda, że była w Debreczynie (mieście dwustutysięcznym) tak krótko - tylko dwa tygodnie. Mam za to nadzieję, że zawitała tez do mniejszych miejscowości. Bardzo dobrze, że była darmowa, większość eksperymentów działała i stanowiła naprawdę nie lada atrakcję dla młodzieży (i dla mnie).

Żeby było ciekawiej, żaden z tych eksperymentów nie występował w CNK Kopernik. Możnaby im je polecić do dostawienia.

H_Piotr.

wtorek, 4 października 2011

ZMARŁ ZNANY ARCHITEKT - IMRE MAKOVECZ

Kilka dni temu zmarł chyba najbardziej znany obecny węgierski architekt - Imre Makovecz.

Cokolwiek się sądzi o jego projektach ("architektura organiczna"), to jednak trzeba przyznać, że odcisnął on piętno na wyrazie węgierskiej architektury współczesnej. Równie silne, jak Kuryłowicz na polskiej, ale niejako... w drugą stronę.

Niestety, nic mi nie wiadomo o jakiejkolwiek realizacji w Debreczynie (którą mógłbym sfotografować i Wam pokazać). Jest tylko jeden kościółek "á la Makovecz", ale to chyba nie jego dzieło, a jakiegoś naśladowcy:


H_Piotr.