Mówię o odcinku Al. Jerozolimskie - Pl. Konstytucji, chociaż na północ od niego nie jest lepiej. Jedynie między Pl. Konstytucji, a pl. Unii Lubelskiej jeszcze dycha. Zupełnie przypadkiem akurat tam jest dwukrotnie węższa i stoi przy niej nieco przedwojennych domów.
Jeśli ci nie dadzą kredytu w jednym banku, idziesz do następnego, jak w drugim też nie, to jeszcze masz "instytucję kredytową". A na koniec idziesz do lecznicy podleczyć skołatane nerwy.
Tu to nawet nie wiadomo, co się mieści... Żadnego napisu.
Czy Marszałkowska kiedyś odżyje? Czy ja tego dożyję? Będę mógł kiedyś dopisać drugą część tego posta?
H_Piotr.
No niestety, mimo akuratnych świąt, na zmartwychwstanie Marszałkowskiej osobiście nie liczę. Jej czas minął, a jak się MinŚrod dowie, że tam jeszcze nie ma ślicznych zielonych ekranów, to nakaże zbudować.
OdpowiedzUsuńI Zielona Warszawa odkryje rzadkie gatunki chrząszcza, żyjące między płytami chodnikowymi.
OdpowiedzUsuńObecny stan tej ulicy to wstyd. Wielki i coraz większy...
@I am I - A ja wciąż liczę. Sądzę, że banki zauważą, że nie opłaca im się utrzymywać aż tylu oddziałów.
OdpowiedzUsuń@Marcin - Wstyd, często używane słowo. Ale wstyd dla kogo? To ciekawsza kwestia. Wiele osób mówi "wstydzę się za to i za tamto". A czy ja (Ty, społeczeństwo) mam jakikolwiek na to wpływ? Więc właściwie, czego miałbym się wstydzić?
Co do ekranów i chrząszczy. Z niecierpliwością czekam na takie czasy! :)
Piotrze, czasem wstydzimy się za coś czy za kogoś, nie mając na to specjalnego wpływu. Po prostu mocno identyfikując się z miastem, interesując jego historią i losami współczesnymi nie sposób się do nich jakoś nie odnieść. Wstyd jest tu kwestią względną, bo nie wiem dokładnie za co/kogo się wstydzić i przed kim/czym, niemniej odczuwam dość wyraźny dyskomfort, szczególnie odnośnie tego fragmentu Warszawy, ponieważ pamiętam go ze znacznie lepszych czasów. Niby z PRL, ale - jak się okazało - z o wiele bardziej ludzką twarzą niż obecna faza naszego kapitalizmu.
OdpowiedzUsuńAha, tam na ostatnim zdjęciu miała być/jest/była jakaś galeria. Znaczy nie centrum handlowe, tylko takie miejsce gdzie wisi Wielka Sztuka.
Wiem o co Ci chodzi - idziesz np. taką Marszałkowską ze znajomymi z innego miasta, czy państwa, a oni się Ciebie pytają, czemu tu jest tyle banków.
OdpowiedzUsuńPonieważ pochodzimy z miasta, które z założenia ma gorszy start w rankingach atrakcyjności (a dochodzą do tego ogromne stereotypy i uprzedzenia), staram się tego wstydu wyzbyć, bo tak by mnie przytłoczył, że już bym się chyba nie podniósł :)
Nawet ostatnio miałem rozmowę z takim jednym człowiekiem zza oceanu, który od ok. roku mieszka w Warszawie - zna więc te problemy. I tak sobie porozmawialiśmy o parkowaniu na chodnikach, o szmatach reklamowych itp. (oczywiście nie tylko o tym ;) i ja się nie wstydziłem, nie spuszczałem wzroku na podłogę i nie czerwieniłem się, a jedynie powiedziałem mu, że gdyby to ode mnie zależało, to wyglądałoby zupełnie inaczej.
W kwestii banków - tak oczywiście może być, że banki stamtąd znikną, tylko co je zastąpi?
OdpowiedzUsuńMnie to o tyle wkurza, że w Warszawie banków na potęgę, ale w mniejszych miejscowościach potrafi być jeden oddział na całe miasteczko. Tu można się potknąć o bank, w Żyrku trzeba szukać np. bankomatu z lupą. Już o małych wioskach nie wspomnę. Akurat tam, gdzie by się rzeczywiście przydały. A nie w mieście, gdzie i tak większość ludzi płaci kartą, bo ma gdzie.
OdpowiedzUsuń@I am I - No jak to, co? Kebaby! ;)
OdpowiedzUsuń@Lavinka - Bankomaty niech będą i co 30 metrów (co sklep to bankomat). Ale nie placówki. Swoją drogą, to zadanie dla żyrardowskiej informacji turystycznej - interaktywna mapa żyrardowskich bankomatów.
W mniejszych miastach celem orientacji można powrócić do starodawnego nazewnictwa ulic zależnie od ulokowanych przy niej usług. Ulica Bankowa - i banki. Ulica Rybna - i sklepy rybne. Ulica Kebabowa... itp.
OdpowiedzUsuńLedwo ogłosiłem śmierć ulicy Marszałkowskiej, a tu przychodzi jej zmartwychwstanie - powstanie na niej Biedronka.
OdpowiedzUsuńhttp://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,11522658,Biedronka_na_Marszalkowskiej__W_miejskim_lokalu.html