Kromierzyż albo Kromieryż ( my używaliśmy pierwszej nazwy jako bliższej oryginałowi, na Wikipedii jest druga nazwa) jest historycznym i pełnym zabytków miastem na Morawach w Czeskiej Republice, które odwiedziłem w lipcu 2010 roku. Jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO, ale nie wyprzedzajmy faktów.
Najpierw polski akcent:
W latach 1848-49 mieszkał tu Franciszek Smolka znany z tego, że był pomysłodawcą i fundatorem Kopca Unii Lubelskiej we Lwowie.
W latach 1848-49 mieszkał tu Franciszek Smolka znany z tego, że był pomysłodawcą i fundatorem Kopca Unii Lubelskiej we Lwowie.
Ale przechodzimy do tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli architektury. Na pierwszy rzut SECESJA w wersji pomieszanej z morawskim haftem ludowym:
Pocztówkowy widok z rynku na zamek (UNESCO się kłania):
Słodka uliczka:
Jest wieża --> trzeba się na nią wspiąć. Panoramę przyozdabiają "panelaki", czyli bloki z wielkiej płyty:
Stojąc na wieży zastanawialiśmy się, czy ten dzwon działa również, gdy na górze są turyści. Działa.
A teraz wnętrze katedry na zasadzie "od szczegółu do ogółu" (z powodu pomieszania kolejności zdjęć przez bloggera). jedyna oryginalna BAROKOWA kaplica w ZREGOTYZOWANEJ katedrze:
Tak wygląda między dwiema zregotyzowanymi filarami:
Widok na NEOGOTYCKI ołtarz:
Na deser widok całego wnętrza:
A to już drugi piękny kościół - cały BAROKOWY:
Wnętrze ociekające złotem, typowe dla całego obszaru Cesarstwa Austriackiego. Takie same kościoły stoją od Wiednia po Dolny Śląsk.
A tu, proszę wycieczki, widzimy jak na dłoni oszukaństwo barokowe. Stiuk, który udaje marmur, jest tak naprawdę cieniutką warstwą wielokolorowego gipsu nakładanego na tynk. Tu przepięknie odsłonięty - z pewnością w celu pokazania turystom jak to zostało zbudowane:
Idziemy poza Śródmieście (droga jest świetnie oznakowana - plan miasta niepotrzebny) do "ogrodu kwiatowego" - drugiego obiektu z kromieryskiej listy UNESCO:
Czasem na drzewach wisiały czeskie wiersze. Kto zna czeski i może to przetłumaczyć?
A to wnętrze rotundy z przedostatniego zdjęcia. Stoi sobie w środku ogrodu (nie jest to ani kościół, ani kaplica). Służyła uciechom właściciela ogrodu - biskupa ołomunieckiego.
Kopuła jest na tyle wysoka, że czasem wieszają w niej wahadło Foucaulta.
Ale zwiedźmy ogród:
Po powiększeniu tego zdjęcia zobaczycie między kolumnami w dali wieże katedry na Starym Mieście:
Zawsze gdy da się wejść wyżej, to wchodzę :)
Ale potem schodzę :)
Wracamy do miasta i jeszcze jedna secesyjna kamienica przykuwa naszą uwagę.
To był chyba dom cukiernika o specjalności lukiernictwo.
O, a tu trafiła się zregotyzowana katedra od zewnątrz. To właśnie na jednej z tych wież wcześniej byłem:
Na koniec idziemy do ogrodu zamkowego (na tyłach tego zamku, który widzieliśmy na początku). Ogólnie sprawia wrażenie większych Łazienek tylko, że bez Pałacu Na Wyspie i bez tejże wyspy. W pawiloniku jest kawiarenka, w której kupiliśmy hit tego wyjazdu - mrożone truskawki na patyku. Tak, nie lody truskawkowe, lecz właśnie mrożone truskawki.
Słodki ryneczek raz jeszcze:
Ale nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł (i nie pokazał) nieco modernizmu kromieryskiego:
Portal drzwiowy z mojego ulubionego kamienia - trawertynu.
Miasteczko nieduże, w sam raz na jednodniowy wypad z Ołomuńca. Do zamku nie wchodziliśmy, bo nieco odstraszyły nas ceny, a niczym konkretnym nie zachęcał.
Pocztówkowy widok z rynku na zamek (UNESCO się kłania):
Słodka uliczka:
Jest wieża --> trzeba się na nią wspiąć. Panoramę przyozdabiają "panelaki", czyli bloki z wielkiej płyty:
Stojąc na wieży zastanawialiśmy się, czy ten dzwon działa również, gdy na górze są turyści. Działa.
A teraz wnętrze katedry na zasadzie "od szczegółu do ogółu" (z powodu pomieszania kolejności zdjęć przez bloggera). jedyna oryginalna BAROKOWA kaplica w ZREGOTYZOWANEJ katedrze:
Tak wygląda między dwiema zregotyzowanymi filarami:
Widok na NEOGOTYCKI ołtarz:
Na deser widok całego wnętrza:
A to już drugi piękny kościół - cały BAROKOWY:
Wnętrze ociekające złotem, typowe dla całego obszaru Cesarstwa Austriackiego. Takie same kościoły stoją od Wiednia po Dolny Śląsk.
A tu, proszę wycieczki, widzimy jak na dłoni oszukaństwo barokowe. Stiuk, który udaje marmur, jest tak naprawdę cieniutką warstwą wielokolorowego gipsu nakładanego na tynk. Tu przepięknie odsłonięty - z pewnością w celu pokazania turystom jak to zostało zbudowane:
Idziemy poza Śródmieście (droga jest świetnie oznakowana - plan miasta niepotrzebny) do "ogrodu kwiatowego" - drugiego obiektu z kromieryskiej listy UNESCO:
Czasem na drzewach wisiały czeskie wiersze. Kto zna czeski i może to przetłumaczyć?
A to wnętrze rotundy z przedostatniego zdjęcia. Stoi sobie w środku ogrodu (nie jest to ani kościół, ani kaplica). Służyła uciechom właściciela ogrodu - biskupa ołomunieckiego.
Kopuła jest na tyle wysoka, że czasem wieszają w niej wahadło Foucaulta.
Ale zwiedźmy ogród:
Po powiększeniu tego zdjęcia zobaczycie między kolumnami w dali wieże katedry na Starym Mieście:
Zawsze gdy da się wejść wyżej, to wchodzę :)
Ale potem schodzę :)
Wracamy do miasta i jeszcze jedna secesyjna kamienica przykuwa naszą uwagę.
To był chyba dom cukiernika o specjalności lukiernictwo.
O, a tu trafiła się zregotyzowana katedra od zewnątrz. To właśnie na jednej z tych wież wcześniej byłem:
Na koniec idziemy do ogrodu zamkowego (na tyłach tego zamku, który widzieliśmy na początku). Ogólnie sprawia wrażenie większych Łazienek tylko, że bez Pałacu Na Wyspie i bez tejże wyspy. W pawiloniku jest kawiarenka, w której kupiliśmy hit tego wyjazdu - mrożone truskawki na patyku. Tak, nie lody truskawkowe, lecz właśnie mrożone truskawki.
Słodki ryneczek raz jeszcze:
Ale nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł (i nie pokazał) nieco modernizmu kromieryskiego:
Portal drzwiowy z mojego ulubionego kamienia - trawertynu.
Miasteczko nieduże, w sam raz na jednodniowy wypad z Ołomuńca. Do zamku nie wchodziliśmy, bo nieco odstraszyły nas ceny, a niczym konkretnym nie zachęcał.
Macie jakieś inne wspomnienia z Kromierzyża?
H_Piotr.
No ładne cacko - akurat tam nie byłem, ale faktycznie wygląda jak typowe czeskie miasto z tamtego regionu. Czyli sam miód :)
OdpowiedzUsuńPS. Wierszyk jest o wiośnie i bocianie, tylko ktoś niegrzeczny zamienił 'hopy' na 'dupy' (i zmienił tytuł). W oryginale leci to tak:
Na jaře
Na jaře, na jaře, čáp jede v kočáře,
hej hopy, hej hopy, hej hopy hop.
Čáp veze sluníčko, točí se kolečko.
hej hopy, hej hopy, hej hopy hop.
czyli tłumacząc na okrętkę:
Na wiosnę (albo wiosną, jak kto woli)
Na wiosnę, na wiosnę, bociek jedzie w karecie
hej hop...
Bociek wiezie słoneczko, kręci się kółeczko
hej hop...
Tam jeszcze nie byłem, ale wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuń"dupy dup" to "tupu tup" :)
OdpowiedzUsuńCzyli on sobie przytupuje?
OdpowiedzUsuń