Widziałem dziś na ulicy Żyda. Niby nic takiego... Ale nie takiego z pejsami, brodą, talmudem pod pachą, turystę z Izraela lub USA, szukającego sladów swych przodków. Nie wycieczkę szkolną z Izraela, z ochronairzem z kałachem, gotowym zakuć cię w kajdanki za jedno spojrzenie (nawet nie krzywe, tylko w ogóle).
Nie. Widziałem dziś na ulicy CAŁKIEM NORMALNEGO ŻYDA. Szedł sobie chodnikiem, z kimś rozmawiał i jedyne po czym można było poznać, że jest Żydem, była mała czarna mycka na czubku jego głowy. (sobota = szabas)
Był to najbardziej zdemitologizowany Żyd, jakiego w życiu widziałem.
H_Piotr.
PS. Nie "tęsknię za Żydem", bo tęskni się za czymś/kimś, co/kogo się straciło. A ja nigdy tego/ich nie miałem. Żydzi zniknęli z krajobrazu Polski na długo przed moim urodzeniem. Na tej samej zasadzie, co zwierzęta urodzone w ZOO chyba raczej nie tęsknią za wolnością.
Ja dziś byłem na Dniach Singera (nie, nie chodzi o święto maszyny do szycia) i widziałem sporą ilość upozowanych statystów. Było to tak naturalne jak McDonald's.
OdpowiedzUsuńspragnionym wrażeń z dawnych Nalewek i Grzybowskiej polecam wycieczkę do Antwerpii.
OdpowiedzUsuń(oczywiście nie mówiąc o miejscach jak Nowy Jork i Jerozolima, bo to kapkę dalej)
E, ja ostatnio jakoś zwyczajnych żydów widuję sporawo. Może nie tłumy, ale bardziej zwracam uwagę na Wietnamczyków. Ciekawe jak za kilka pokoleń wpłyną na naszą kulturę? Bo wpłyną nie mniej niż kiedyś żydzi, jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuń