Budynek poklasztorny jest w półruinie od 1945 roku, z tym że klasztorem przestał być już w 1810 roku - wtedy dobra przejęło państwo pruskie.
Do strasznych, dziwnych i opuszczonych korytarzy wkradła się sztuka współczesna - "Mam prawo wiedzieć... czemu stropy są tak nisko. Jak dla mnie zdecydowanie za nisko! Bo cystersi to hobbity."
Rozumiecie? Ja też nie - więc to sztuka współczesna. Z ogromnego kompleksu zabudowań (co będzie widać na późniejszych zdjęciach) zachowały się/odrestaurowane zostały tylko dwie duże sale - jadalnia i sala opata, oraz sztukaterie na sufitach kilku mniejszych sal, jak ta:
Jadalnia cystersów odrestaurowana kilka lat temu. Wolę nie wiedzieć jak wyglądała przed renowacją. Trzeba przyznać, że cystersi nie żyli w ubóstwie.
Teraz przez dziedziniec przechodzimy do byłego kościoła klasztornego. Ups, podczas wykonywania tego zdjęcia wystąpiły "obiektywne" trudności :)
Kościół jest na zrębie jeszcze gotyckim.
Z boku dostawiono Domek Loretański - podobny stoi na Pradze (tak, warszawskiej Pradze), zbudowany za czasów Władysława IV, w połowie XVII wieku, stanowi obecnie wewnętrzną część kościoła Matki Boskiej Loretańskiej i jest najstarszym zabytkiem prawobrzeżnej Warszawy (Tarchomina nie liczę :) To jest pierwszy element wspólny lubiąskiego klasztoru z Warszawą.
Wnętrze byłego kościoła zionie pustką. Gdzie jest obraz, który był w tej ramie? Nie wiem. Wiem za to, kto go namalował - Michael Willmann.
Wszystkie obrazy, które wisiały do 1945 w lubiąskim kościele namalował Willmann.
Zostały one tuż po wojnie wywiezione i zabezpieczone przez dyrektora Muzeum Narodowego, prof. Stanisława Lorentza (tego, który przez całą wojnę ratował wyposażenie Zamku Królewskiego, a potem przez 25 lat domagał się jego odbudowy).
Obecnie większość z tych wielkich dzieł (i rozmiarami i kunsztem) wisi w warszawskich kościołach - jeśli są chętni, z chęcią wprowadzę w temat osobiście :)
Kościół nie miał szczęścia. Jeszcze w 1944 Niemcy wywieźli stalle (te ładne drewniane siedziska dla zakonników) - nie wiadomo, gdzie one są.
Jak głosi stare chińskie przysłowie "Głupich nie sieją - sami się rodzą":
"Byłam tu na rajdzie z koleżanką 16 V 71
Rościsławice
Jola T.
Grażyna B."
No, ale cystersi nie samą modlitwą w kościele żyli (i nie samym chebem w jadalni). Czas wejść do sali książęcej opata lubiąskiego - największej i najbardziej ozdobnej sali klasztoru.
Wejścia pilnują dwaj półnadzy murzyni - może być ciekawie :)
Sala olśniewa!
Tu wszystko jest naj - nawet plafon na suficie.
W sali nie ma żadnych religijnych symboli - kto by sobie zaprzątał tym głowę w czasie zabawy?
Są za to posągi królów i książąt zaprzyjaźnionych z opatami i zasłuzonych dla rozbudowy klasztoru.
Śląski barok w pełnej krasie!
Barokowe złudzenie optyczne - obraz "wychodzi" z ram. Taki sam zabieg zastosowano również w warszawskim kościele oo. bernardynów na Czerniakowie, z tym że tam z ramy wystaje nie noga, lecz trąba słonia symbolizującego Afrykę.
Jeszcze raz całokształt:
I wychodzimy. Tak naprawdę zwiedziliśmy może 10% całości. Za to możemy obejść dookoła caluteński klasztor, co oczywiście uczynimy.
Brama wejściowa da turystów:
Skrzydło klasztorne w słońcu. Pogoda była bardzo zmienna, dlatego tak podkreślam, że w słońcu :)
To idzie młodość! - Naprzeciw (byłego) klasztoru z ogromnym (byłym) kościołem jest jeszcze jeden (były) kościół - dużo mniejszy. Jak tak będzie stał niezabezpieczony, to niedługo już ociągnie...
No, ale póki co, cieszmy się chwilą słońca.
Widać, że w ostatnich latach zabezpieczono dachy klasztoru przed przeciekaniem.
Monumentalna bryła robi wrażenie.
Tu widok na kościół:
Niestety, nie ma pomysłu na sensowne zagospodarowanie tej przepięknej budowli. Albo inaczej - pomysłów jest co niemiara, ale jakoś żaden nie może doczekać się realizacji. Oby tylko klsztor doczekał się realizacji któregokolwiek pomysłu.
Użyłeś słowa Murzyn! Ty rasisto ;P
OdpowiedzUsuńCo do cystersów, były czasy kiedy potrafiłam typowy klasztor Cystersów narysować z pamięci(rzuty i przekrój przez kościół). Eeeech. BTW chyba większość zakonów powstawała jako ascetyczne, ale z czasem jak to zwykle bywa.... ;)
Ojej, jakie straszne - chłopcy naoglądali się Boscha i gwizdnęli maskę Marcinowi ;)
OdpowiedzUsuńA miejsce i rejon to moje ulubione strony naszego pięknego kraju :)
Pomysł na zagospodarowanie? Zryłbym ze ścian te badziewne dekoracje i powiesił Wielką Sztukę.
OdpowiedzUsuńMarcin - co by ludzi ZACHĘCIĆ do niej ?
OdpowiedzUsuńDokładnie!
OdpowiedzUsuń@Lavinko - W ramach zadośćuczynienia obejdę mój blok trzykrotnie biczując się :)
OdpowiedzUsuń@I am I - Chcieli być straszni. Śmiesznie się to ogląda, jak się rozpoznaje miejsce, w którym się było.
@Marcin - Chcą zrobić jeszcze lepiej - Centrum Konferencyjno-szkoleniowe polskiej "nauki". Ależ chlanie by tam odchodziło!
@Rubeus i Marcin - Już widzę tę tabliczkę "Zespół poklasztorny Lubiąż - filia Zachęty, CSW i MSN w Warszawie" :)))